
12 kwi Zdrowie na kwarantannie #2 – Nie musisz czuć się dobrze
Czas epidemii nie jest świętem rozwoju osobistego.
Jeżeli traktować temat literalnie, idąc za rekomendacjami różnego rodzaju guru, coachów i innych mentorów, po skończonej pandemii powinniśmy wyjść ze znajomością nowych umiejętności, lepszym CV, lepszą formą fizyczną, oraz skończyć nasze wymuszone zamknięcie w lepszym stanie niż je zaczęliśmy. Może tak być, ale wcale nie musi – i nie ma w tym nic złego.
Dobrze jest rano ćwiczyć jogę online. Praktykować medytację online oraz wziąć udział w jakiś jeszcze innych zajęciach, rzecz jasna online. Takie działania są całkowicie zgodne z tym co proponuje Russ Harriss w swoich rekomendacjach, co do dbania o zdrowie psychiczne podczas epidemii. Dobrze jest robić wszystkie z tych rzeczy, ale to że coś można – nie znaczy od razu, że trzeba.
Pandemia jako strata
Każdy kryzys jest okazja do zmiany i do rozwoju. Pandemia jest właśnie takim kryzysem, który przechodzimy kolektywnie jako cały świat. Jeśli jesteś w kryzysie, nie musisz czuć się dobrze, nie musisz rozwijać nowych właściwości czy umiejętności.
Okres wymuszonego zamknięcia przez które przechodzimy to okres straty, na pewien sposób nie różniący się od innych strat , które już przechodziliśmy w życiu lub będziemy przechodzić. Gdy przychodzi żałoba i cierpisz po stracie bliskiej osoby, najpewniej nie zmuszasz się do kursów online, albo nie rozwijasz produktywności.
Pandemia i nasz wymuszony areszt domowy może kontaktować nas z wieloma rodzajami strat. Utrata wolności przemieszczania się, utrata bezpieczeństwa finansowego, rezygnacja z planów, rozpad relacji, czy ważnych dla nas obszarów wymuszone przez sytuację, to tylko przykłady strat, przez które możemy przechodzić.
Gdy coś tracę – cierpię. Gdy zniknęło coś co jest dla mnie ważne – jest mi smutno. Nie ma w tym nic złego. To zwykła konsekwencja procesu utraty, który może wyglądać podobnie niezależnie od tego co straciliśmy.
Poniższe graficzne przedstawienie procesu żałoby to tylko jeden z modeli pokazujących jak wygląda ten proces. Model ten nie musi być typowym algorytmem, gdzie z jednego z obszaru podróżujesz od razu do kolejnego. Nie musi też trwać wiele dni czy miesięcy. Niektóre z naszych strat mogą być łatwiejsze do opłakania i do pójścia dalej, inne mogą wymagać więcej czasu. Czasem to co możemy zrobić to po prostu dać czasowi czas i robić to co mamy przed naszymi oczami i rękami, jednocześnie szukając i przyjmując wsparcie.

Nie ma nic złego w braku produktywności
Czas naszego zamknięcia to może być czas bez produktywności, to może być czas wzmożonego oglądania Netflixa oraz nic nierobienia. To może być czas snucia się po mieszkaniu z kąta w kąt bez żadnego celu (teraz, gdy o tym piszę, pomyślałem o zwierzętach w zoo, które czasem właśnie to robią, chodząc w kółko po obrysie klatki).
To może być czas, gdy będziemy tyć i czas, gdy pomimo większej ilości wolnego czasu, niektóre rzeczy będą leżeć odłogiem. Tak, może się tak wydarzyć i nie ma w tym nic złego. To nie znaczy, że brak nam dyscypliny, albo jesteśmy w jakiś sposób wybrakowani. Pandemia zmieniła i zmienia wiele rzeczy i najpewniej sami zobaczymy jeszcze wiele wolt i zmian w różnych obszarach. Wydaje mi się jednak, że nie zmieniła jednej rzeczy, czyli naszej kapitalistycznej obsesji produktywnością i zajętością. Tej samej zajętości, która przed kryzysem ciągnęła w dół wiele osób, które znam.
Działanie jako ucieczka
Czasem nasze działanie, “zajętość” albo podnosząc to nawet do rangi absurdu – orgia działania i tyrania pozytywności są sposobami na nieczucie, na niedoświadczenie nieprzyjemnych emocji. Te zaś pandemia daje nam w nadmiarze. Jeśli przed epidemią kultywowaliśmy (świadomie lub nie) nawyk niekontaktowania się z niektórymi nieprzyjemnymi emocjami, trudno oczekiwać, aby nagle pojawienie sie tak małego elementu jak cząstka COVID-19 zmieniła tu zbyt wiele. Ekshibicjonistyczna zajętość wciąż ma się dobrze. Nie znaczy to, że nagle powinniśmy przestać działać lub zrezygnować z naszych aktywności, ale dobrze jest mieć świadomość jakie jest ich podłoże.
Akceptacja
Z trudnymi emocjami takimi jak smutek (gdy czujesz co zabiera Ci pandemia) lub gniew (gdy widzisz niezrozumiałe przepisy wprowadzane przez rządzących) nie pracuje się przez przykrycie ich płaszczykiem zajętości. Zaangażowanie w działanie jest dobrym krokiem, ale przed nim jest inny – a jest nim akceptacja.
W języku angielskim w świecie psychoterapii mówi się o “trzech A akceptacji”.
Acknowledge – uznaj
Allow – dopuść/ zaproś
Accept – zaakceptuj.
Na samym początku jest „uznaj”. Uznaj swoje emocje. Nie musisz ich lubić, nie musisz czuć się z nimi dobrze. Pierwszy krok to uznanie naszego doświadczenia. Tego, że czujemy się źle i chwila jest krańcowo różna od tego, co byśmy chcieli. Drugi krok to dopuszczenie, że tak właśnie mamy i tak to jest ten moment, gdy nie jesteśmy “najbardziej zajętym człowiekiem świata”, niemającym ochoty na kolejną jogę/hiszpański/ taniec online. Akceptacja jest na samym końcu. To jest ten moment gdy widzimy, że nie ma już innej rzeczywistości. Najczęściej to jest też ten moment, gdy pojawi się ruch do działania. Czasem aby dojść do tego momentu potrzebujemy wsparcia bliskich, większej świadomości zasobów, lub pomocy z zewnątrz.
Współczucie dla siebie
Definicja współczucia jaka pojawia się często w opracowaniach dotyczących uważności (Mindfulness), to świadomość naszego bólu i gotowość do tego, aby go złagodzić. To jest właśnie ta sytuacja, gdzie potrzebujemy odnieść się do naszej straty tak, jak byśmy wspierali nasze dziecko, ukochanego partnera lub bliskiego przyjaciela. Czasem to potrzebuje czasu. Opieka nad sobą, czy dbanie o siebie to najczęściej umiejętność, którą tylko szczęśliwcy wynieśli w domu. Gdy upadliśmy i rozbiliśmy sobie kolano, potrzebujemy czasem zatrzymać się na chwilę i zająć raną, a nie zmusić do szybszego biegu. Łatwiej nam tak odnosić się do ciała, trochę trudniej w kontekście zdrowia psychicznego.
Tymczasem to właśnie teraz jest najlepszy moment na zatrzymanie, przepłakanie naszych strat, wyrażenie naszego gniewu w słowach dalekich od parlamentarnych, a dopiero potem na pójście dalej. Pójście naszym własnym krokiem i w naszym własnym tempie. Tak jak chcemy i tak jak potrzebujemy.
Wkrótce kolejne wpisy dotyczące zdrowia psychicznego w warunkach pandemii.