
03 kwi Rozwód po męsku
Istnieje taka skala najbardziej stresujących wydarzeń w życiu stworzona przez duet psychologów Holmesa i Rahe. Zawiera on listę 44 najbardziej stresujących wydarzeń/ doświadczeń. Każda pozycja ma określoną wartość punktową.
Zdaniem Holmesa i Rahe istnieje silna zależność między siłą stresora a prawdopodobieństwem zapadnięcia na poważną chorobę. Kiedy łączna siła stresorów wynosi od 200 do 300 punktów, prawdopodobieństwo zachorowania w ciągu 2 lat na poważną chorobę wynosi 51 proc.
Rozwód plasuje się na tej liście bardzo wysoko. Jest na drugim miejscu. Nie ma w tym nic dziwnego. Niezależnie od tego jak długo trwało małżeństwo, rozwód dotyka istniejącej relacji na wielu płaszczyznach – emocjonalnej, rodzicielskiej, społecznej, ekonomicznej oraz wielu innych. Czasem można się do niego przygotować na płaszczyźnie ekonomicznej, ale nie zawsze można na poziomie emocjonalnym. Nie da się przygotować na natłok myśli, dużą ilość emocji, nieraz bardzo sprzecznych, które pojawiają się jedna po drugiej. Czasem mogą się pojawić też dolegliwości o charakterze psychosomatycznym – napięcia, wędrujące bóle pojawiające się i znikające równie niespodziewanie jak się pojawiły. Rozwód bywa ciężki zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. W dalszej części artykułu skupię się na męskim przeżywaniu rozwodu, ale emocje są uniwersalne, tak więc poruszane tematy nie są i nie będa tylko zarezerwowane dla męskiego świata.
Rozwód i emocje
Gdy na horyzoncie pojawia się zmiana, szczególnie niechciana zmiana, bardzo częstą strategią jest unik, ucieczka lub zaprzeczenie. Nie ma w tym nic dziwnego. Każdy chce być szczęśliwy i nikt nie chce cierpieć. Jeśli chodzi o tą zasadę, jesteśmy w tym wszystkim okropnie nudni i przewidywalni ;). Zaprzeczenie to jeden z pierwszych stopni w cyklu żałoby. Cykl żałoby składa się z następujących etapów.
- Zaprzeczenie
- Gniew
- Targowanie się
- Depresja
- Akceptacja
Nie jest on algorytmem, to znaczy, że po „zaprzeczeniu” nie musi od razu występować „gniew”, a przejście „depresji” nie zaprowadzi Cię automatycznie do „akceptacji”. Z tego co widzę podczas psychoterapii, czasem można przeskoczyć poszczególne szczeble, czasem można przeżywać je symultanicznie. Będąc z zaprzeczeniu, może Ci się wydawać, że to zły sen, albo, że za chwilę wszystko się skończy. Niestety nic sie nie zmienia i może przyjść gniew. Gniew na siebie samego, gniew na partnerkę, czasem rykoszetem dostaną dzieci lub inni bliscy koło Ciebie. Po gniewie lub jednocześnie wraz z nim może pojawić się uczucie targowania. Targowanie może być związane z takimi zdaniami jak “może, gdy zobaczy jak się teraz zachowuję – to sama wróci”, “sama nie wytrzyma i wróci do mnie”. Depresja to myśli rezygnacyjne i idące za nimi zdania – “to wszystko jest bez sensu”, “gorzej już być nie może” i tym podobne. Ostatnim krokiem jest akceptacja, gdzie miejsce wycofania, gniewu i smutku zajmuje pogodzenie się z sytuacją. Nie znaczy to, że nie ma już w ogóle gniewu, bólu czy smutku. Wciąż mogą się one pojawiać. Czasem okruchy wspomnień, konkretne sytuacje lub wydarzenia mogą przywoływać niektóre emocje, ale ich moc zaczyna się powoli zmniejszać, a kolejne dni i miesiące mogą łagodzić rany.
Oczywiście cykl wspomniany wyżej oraz wszystkie emocje związane z rozwodem nie czekają na ostatnie posiedzenie w sądzie i mogą zacząć pojawiać sie już wcześniej.
Rozwód i psychoterapia
Jeśli rozwodu nie ma, ale temat ten zaczyna się pojawiać podczas sesji psychoterapii, nigdy nie pracuję nad tym, aby mojego klienta rozwieść. Tak samo jak nigdy nie pracuję nad utrzymaniem związku. Obydwie decyzje powinny wychodzić tylko i wyłącznie z decyzji klienta. W procesie psychoterapii klient zyskuje większą świadomość siebie w kontekście swoich myśli, emocji, ciała oraz idących za nimi potrzeb. W tym przypadku – rozwój świadomości może czasem prowadzić do smutnej, ale potrzebnej konstatacji – “daję ciała, decyduję się coś zmienić” lub zupełnie do innego bieguna – “starałem się, ale nie mogę tak dalej”, “nie muszę tego już wytrzymywać”. Każde z tych i podobnych zdań może zaczynać zmianę, zmianę której uwieńczeniem może być decyzja o rozwodzie lub kontynuacji związku i pracy nad sobą.
W kontekście mężczyzn i rozwodu, zauważyłem, że najczęściej pojawiają się oni w moim gabinecie, gdy rozwód zaczyna wisieć w powietrzu na wskutek deklaracji partnerki lub są oni w trakcie sprawy rozwodowej.

Rozwód i dzieci
“Powinniśmy poczekać z rozwodem, aż dzieci będą starsze, nie możemy się teraz rozstawać dla dobra dzieci”. Czasem te słowa mogą padać z Twoich ust, czasem mogą padać z ust Twojej partnerki. To prawda rozwód wpływa na dzieci. Tak samo jak życie i dorastanie w atmosferze pełnej napięcia, atmosferze, gdzie jeden partner nie szanuje drugiego, gdzie zachodzi przemoc lub pojawiają się inne linie napięć. W moim terapeutycznym świecie, gdy patrzę na klientów, nie zauważyłem magicznej prawidłowości – mówiącej, że brak rozwodu rodziców daje 20 % więcej szczęścia w życiu i impregnuje na 15 % więcej problemów niż w przypadku dzieci pochodzacych z niepełnych rodzin. Tym co raczej ma znaczenie, to sposób w jaki przebiega rozwód, to w jaki sposób uczestniczą w nim dzieci oraz jak będzie wyglądał przyszły model współpracy na linii matka – ojciec w kontekście wychowania dziecka lub dzieci. Gdy myślę o zdaniu ”zostańmy ze sobą dla dobra dzieci”, to czasem jest to dla mnie tylko wierzchołek góry lodowej, widoczny nad wodą. Głębiej pod powierzchnią mogą leżeć nieuświadomione motywy. Może to być zwykły i całkowicie normalny lęk przed zmianą, przekonanie, że nigdy nie będę już szczęśliwy lub że dzieci mnie znienawidzą.
Rozwód i tożsamość
Rzeczy, które robimy razem zaczynają nas definiować. Im wiecej robimy rzeczy razem, tym więcej, słowa “my”. Czy to źle? Niekoniecznie. Źle jest wtedy, gdy “my” jest tak dużo, ze nie starcza miejsca na “ja”.
W psychoterapii Gestalt operujemy terminem konfluencji. W konfluencji znika poczucie “ja”, znika indywidualność i świadomość własnej odrębności. Miejsce “ja” zajmuje “my”. To takie zwykłe pytanie zadane partnerowi/ partnerce – „co chcemy robić?”, „na co mamy ochotę?”. Na pozór nie ma w tym zdaniu nic złego. Z drugiej strony nie ma w tym zdaniu nic o własnej chęci i potrzebie.
Każdy związek to mieszanina dobrej i złej konfluencji. Jeśli związek „załatwiał” Ci pytania – “co chcę, co potrzebuję i jaki jestem” oraz tylko w relacji mogłeś czuć siebie – będziesz cierpiał. W tym przypadku – koniec związku może jawić się jako utrata części swojego ciała. Rozwód i dalsze życie to tak jak życie z bólem fantomowym po utracie kończyny.
Jeżeli czujesz taki ból, nie znaczy to , że zwariowałeś lub że coś z Tobą jest nie tak. Jest to raczej normalna emocja, która pojawia się w przypadku rozstania. Problem pojawia się wtedy, gdy czas mija, a ból nie tylko nie znika, ale nawet zyskuje na intensywności.
Podczas psychoterapii praca nad tym bólem to z jednej strony rozwijanie świadomości emocji, ich akceptacja, z drugiej strony rozwijanie poczucia swojej odrębności – tego, że nie muszę być z kimś innym, żeby czuć się dobrze i być w kontakcie ze swoimi potrzebami,
Rozwód – przekazy międzypokoleniowe
Tym co może wpływać na proces Twojego rozwodu, Twoją chęć lub niechęć do niego lub Twój ból po rozwodzie – mogą być różnego rodzaju przekazy międzypokoleniowe, które w sobie nosisz. Przekazy pokoleniowe to swego rodzaju skrypty odziedziczone po naszych rodzicach, czasem i dziadkach, a czasem sięgające jeszcze głębiej. Przekazy międzypokoleniowe w przypadku rozwodu, mogą brzmieć na przykład tak:
- wszyscy będą cierpieć przez moją decyzję o rozwodzie/ przez rozwód
- rozwód znaczy, że jestem złym ojcem/partnerem/ mężczyzną/ człowiekiem
Przekazy międzypokoleniowe mogą mieć źródło w przekonaniach dotyczących rozwodu funkcjonujących w Twojej rodzinie i dodatkowo być utrwalane przez system religijny, które jest Ci bliski.
Podczas psychoterapii, zajmujemy się uświadomieniem sobie tych skryptów, nazwaniem ich oraz zrobieniem swojego rodzaju “testu rzeczywistości” (reality check), aby sprawdzić ich zasadność i zobaczyć czy podążanie za nimi jest adekwatne w danej sytuacji, a przede wszystkim czy zmniejsza cierpienie klienta, czy też raczej je potęguje.
Czy mam zostać czy mam odejść?
Nie wiedział tego Joe Strummer, wokalista The Clash śpiewający “Should I stay, or Should I go”. Ja też tego nie wiem. Psychoterapeuta i psychoterapia nie odpowiada na takie pytania. Nigdy nie mam gotowej odpowiedzi, gdy mój klient zadaje mi takie pytanie. Dla mnie klient jest ekspertem od swojego doświadczenia. W tym sensie rolą terapeuty jest raczej bycie osobą podobną do Wergiliusza prowadzącego Dantego przez kręgi piekieł, tak, aby mógł on samemu znaleźć decyzję najlepszą dla niego i jego bliskich.